Wirus BVD u bydła. Jakie niesie konsekwencje?
BVD to wirusowa choroba trudna do zwalczenia, ale możliwa do kontroli. Dowiedz się, jakie są objawy choroby, jak ją wykryć i jak chronić stado.
BVD – tykająca bomba
Tam, gdzie hodowca panuje nad stadem – ustawione jest żywienie, rozród, odpajanie siarą, warunki zoohigieniczne oraz dobrostan, a pozytywnych efektów brak, problemem może być BVD (wirusowa biegunka bydła).
Często zaczyna się niewinnie i podstępnie. Zdarzy się jedno, drugie poronienie; urodzi się słabsze cielę, które padnie po paru dniach. Potem kolejne i kolejne. Pojedyncze takie przypadki jeszcze nic nie znaczą. Jednak gdy sytuacja się powtarza, w głowie hodowcy powinna się zapalić czerwona lampka. U podłoża może czaić się BVD – choroba trudna do zwalczenia, ale możliwa do kontroli. Podstawa to wyszukanie zwierząt trwale zakażonych – bioasekuracja, a w jej ramach szczepienia oraz eliminacja osobników trwale zakażonych (PI – Persistently Infected).
Wirus BVD to ogromny problem
Nie zdajemy sobie do końca sprawy, jak powszechne jest BVD w polskich stadach bydła. Szacuje się (wg różnych źródeł), że 50–70% stad jest dodatnich. Tymczasem dobrowolny program zwalczania BVD i IBR, który wszedł w życie w 2018 roku, nie cieszy się zbyt dużą popularnością, choć wielu hodowców świadomych, jakie straty generuje wirus w stadzie (30–60 euro/krowę/rok) chce coś z tym zrobić.
Od czego zacząć zwalczanie BVD?
Jeśli podejrzewamy, że nasze stado jest zarażone, na początek sprawdzamy, czy rzeczywiście chodzi o wirusową biegunkę bydła. W tym celu od 10% zwierząt w różnym wieku i z różnych grup technologicznych (cielęta starsze, jałówki cielne, krowy z podziałem na pierwiastki i wieloródki, buhajki opasowe) pobieramy indywidualne próbki krwi. Jeśli uzyskamy wynik dodatni, to wiemy, że stado miało kontakt z wirusem BVD i istnieje prawdopodobieństwo, że jest w nim przynajmniej jedno zwierzę zarażone. Osobniki trwale zakażone trzeba koniecznie znaleźć i wyeliminować. Dobra wiadomość jest taka, że najczęściej nie ma ich dużo – statystycznie 2,2% stada. A warto to zrobić, bo wirusowa biegunka bydła jest chorobą, która najbardziej pogarsza ekonomikę produkcji. Choroba uderza przede wszystkim w rozród (resorpcje zarodków, ronienia, słabe i chorujące cielęta), wydłuża okresy międzywycieleniowe i często jest przyczyną brakowania. Wirus BVD jest bardzo immunosupresyjny (hamuje wytwarzanie przeciwciał i komórek odpornościowych). A więc w stadach z BVD mamy cały przegląd problemów zdrowotnych, bo układ odpornościowy krów nie działa, jak należy. Po wyeliminowaniu PI można się spodziewać zwiększenia wydajności mlecznej o 2,3%, mniejszej śmiertelności wśród cieląt o 25% oraz o 50% mniej ronień.
W poszukiwaniu PI
Na początku od całego stada podzielonego na grupy pobieramy krew i wysyłamy do laboratorium w celu wykrycia antygenu BVD. Zwierzęta grupujmy następująco – pierwiastki, krowy w laktacji, zasuszone, jałówki cielne, jałówki młodsze, buhajki (jeśli są), cielęta starsze itp. Próbki w grupie łączymy w jedną próbkę zbiorczą (tzw. pulowanie) złożoną z zazwyczaj 20–50 próbek i te sprawdza się metodą RT-PCR.
Jeśli któraś z pul okaże się dodatnia – szukamy dalej – która sztuka jest trwale zakażona? Próbę rozpulowujemy, czyli badamy próbki indywidualne testem ELISA. Po znalezieniu osobnika (osobników) z wynikiem dodatnim, po miesiącu jeszcze raz sprawdzamy, aby wykluczyć przejściową wiremię. Zwierzę jest zdrowe, ale akurat w fazie zakażenia, więc sieje wirusa krótko – do 28 dni. Powtórne badanie z wynikiem dodatnim potwierdza wstępną diagnozę – zwierzę jest PI. W celu zabezpieczenia stada racjonalna jest w tym przypadku eliminacja takiej sztuki (nawet najbardziej cennej genetycznie) ze stada.
Stado wyczyszczone z osobników PI, ale to jeszcze nie koniec. Do zakażenia może bowiem dojść w życiu płodowym, a więc podejrzane jest każde nowo narodzone cielę.
Zachowaj czujność względem wirusa BVD
Niestety nawet usunięcie ze stada zwierząt trwale zakażonych nie zwalnia nas od zachowania czujności. Bardzo ważna jest diagnostyka cieląt. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej – można już po urodzeniu, pobierając próbkę małżowiny usznej. W przypadku pozytywnego wyniku takie cielę należy izolować lub wyeliminować ze stada.
Dlaczego wycinek ucha, daje nam bardziej wiarygodny wynik niż krew? We krwi cieląt młodszych (poniżej 3 miesięcy) mogą się znajdować przeciwciała z siary pochodzące od matki. Wycinek można też pobrać od cieląt martwo urodzonych, poronionych czy słabo żywotnych. Pobranie tkanki warto połączyć z równoczesnym zakolczykowaniem zwierzęcia. Taką możliwość daje stworzony przez Allflex Livestock Intelligence kolczyk TST ze specjalnym próbnikiem na tkankę z małżowiny usznej. Pobrana próbka może służyć różnym celom – nie tylko identyfikacji wirusa BVD, ale i coraz bardziej powszechnemu genotypowaniu hodowlanej młodzieży żeńskiej. Kolczyk TST wyposażony jest w igłę do pobieranie fragmentu tkanki. Biopsja wykonywana jest równocześnie ze znakowaniem (mniej stresu dla zwierzęcia, oszczędność czasu dla obsługi), a próbka wysyłana jest do certyfikowanego laboratorium w celu wykonania analizy (genomu i/lub BVD). Materiał genetyczny jest zapieczętowany w specjalnym środku konserwującym w celu zapewnienia jego sterylności. System jest szybki, prosty i jako jedyny na rynku posiada atest ICAR. Nie ma możliwości pomyłki, bo każdy próbnik ma swój unikalny numer identyfikacyjny oraz kod kreskowy.
Jeżeli nie potrzebujemy kolczykować zwierzęcia, a chcemy pobrać tkanki do badań laboratoryjnych, w tym celu możemy również użyć samego próbnika TSU oraz aplikatora TSU. Efekt jest ten sam, po włożeniu próbnika do aplikatora zaciskamy jego szczęki na uchu, a fragment tkanki zostaje pobrany i zapieczętowany w próbniku. Ten z kolei wysyłamy możliwie szybko do laboratorium.
Nic na zawsze
Wirus BVD ma to do siebie, że może pojawić się w każdej chwili, a więc uwolnienie stada to nie koniec działań w tym kierunku. Oczywiście im lepsza bioasekuracja, tym mniejsze ryzyko, że problemy wrócą, ale… Pamiętajmy, że czynnikami ryzyka są w pierwszej kolejności zwierzęta pochodzące z zakupu w szczególności cielne krowy i jałówki w drugiej kolejności ewentualnie personel, dostawca paszy, goście i każdy, kto wchodzi do stada, a wcześniej miał kontakt z innymi zwierzętami. Czyli bezpieczniej w stadzie wolnym od BVD nie rezygnować ze szczepień. Tym bardziej że stado uwolnione od wirusowej biegunki bydła i nieszczepione staje się tzw. stadem naiwnym, wystawionym na presję patogenu BVD. Jeśli do takiego stada zawleczemy wirusa, straty będą ogromne.
Po usunięciu ze stada ostatniego zwierzęcia PI:
- przez przynajmniej 9 miesięcy badamy cielęta pod kątem poszukiwania osobników PI,
- jeśli wynik jest ujemny, należy prowadzić monitoring w kierunku reinfekcji stada,
- sprawdzamy też każde dokupione zwierzę oraz ich potomstwo.
Nie kupuj kota w worku
Oczywiście idealnie byłoby remont (powiększanie stada) prowadzić w oparciu o własne zwierzęta. Czasem jednak trzeba przykładowo zasiedlić nową oborę. Żelazna zasada to ścisła kontrola kupowanych zwierząt. Nie tylko badanie kliniczne, ale też badanie laboratoryjne z poświadczeniem, że pochodzi ze stada wolnego od chorób zakaźnych. Nawet jeśli wszystko wydaje się w porządku, konieczna jest kwarantanna z obserwacją i szczepieniami zgodnie z programem szczepień nowego stada. Minimalna długość kwarantanny to 2 tygodnie, optymalnie 4–6 tygodni w odseparowanych od stada pomieszczeniach.
Daleko w polu
W zwalczaniu BVD Polska niestety nie ma się czym pochwalić. Dopiero dwa lata temu wprowadziliśmy dobrowolny (tzn. w całości finansowany przez hodowcę) program, który cieszy się znikomym zainteresowaniem. Inne kraje UE mają znacznie lepsze wyniki. Na początku lat 90. ubiegłego wieku na terenie Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji wprowadzono pierwsze systematyczne programy. Nie były to programy obowiązkowe i wdrażano je jako dobrowolne. Działania szły w różnych kierunkach – w niektórych krajach badano i eliminowano (z rekompensatą) zwierzęta PI. W innych krajach wprowadzano szczepienia bez eliminacji osobników trwale zakażonych. Kompleksowo (eliminacja PI i szczepienia) do sprawy podeszli Niemcy pod koniec lat 80., na początku regionalnie, potem w całym kraju. Kraje skandynawskie, w których programy kontroli wirusa BVD zostały wdrożone najwcześniej są obecnie praktycznie wolne od BVD.
Mamy więc wiele do nadrobienia, tym bardziej że zgodnie z przepisami unijnymi kraje, które ukończyły lub kończą wdrożone programy, mogą wprowadzić ograniczenia i może pojawić się problem w eksporcie zwierząt, nasienia i mleka. Jeśli na rynku w jakimś momencie pojawi się nadmiar surowca, UE może zażądać certyfikatu, że mleko pochodzi od zwierząt ze stad wolnych od chorób zakaźnych. A wtedy z Polski nic nie wyeksportujemy.
Objawy BVD – co powinno zaniepokoić hodowcę?
W każdym stadzie BVD może objawiać się inaczej i z różnym nasileniem. Różne szczepy wirusa odpowiedzialnego za BVD powodują jednocześnie wirusową biegunkę oraz nadżerki błon śluzowych. Osobniki trwale zakażone (PI), czyli najbardziej niebezpieczny rezerwuar wirusa czasami nie mają żadnych objawów, a rozsiewają go wokół siebie. Najwięcej zwierząt PI jest w grupach młodszych, ale też i u starszych krów możemy okresowo zaobserwować wysoką gorączkę, nadżerki w jamie gębowej, utratę apetytu i produkcji mleka. Cielęta od krów PI są słabsze (choć nie zawsze!), gorzej przyrastają i częściej chorują na biegunkę oraz choroby układu oddechowego. Często zdarzają się ich upadki – nawet 50–70%. BVD zwalczamy jak każdego wirusa – objawowo, czyli nawadniając i podając leki przeciwzapalne.
W jaki sposób można trwale się zarazić?
Osobnikiem trwale zakażonym można stać się w dwojaki sposób – przez zakażenie w życiu płodowym między 40. a 120. dniem ciąży. Jeśli w tych widełkach czasowych zdrowa krowa cielna zachoruje, sama tylko przechoruje (pojawią się przeciwciała), ale urodzi cielę trwale zakażone PI. Wprowadzenie z kolei tej zarażonej jałówki do rozrodu daje gwarancję, że każde urodzone przez nią cielę będzie również PI. I jest to właśnie druga grupa osobników trwale zakażonych. Osobniki PI sieją wirusa przez całe życie, same często przy tym nie mając żadnych objawów. U osobników zakażonych później (nie w życiu płodowym) wiremia (siewstwo) trwa kilka dni i potem we krwi pojawiają się przeciwciała.
Co zatem zrobić?
BVD to poważny problem, który rzutuje na spadek wydajności stada. Jego rozwiązanie dobrze jest powierzyć w ręce specjalistów z zakresu weterynarii, aby zadbali oni o:
- bioasekurację,
- szczepienia,
- umiejętne pobieranie próbek do badań laboratoryjnych z uszu cieląt,
- nadzorowanie porodów, również ewentualnych PI, które mogą stanowić źródło zakażeń dla innych zwierząt,
- obowiązkowe badania nowo zakupionych zwierząt.
Jeżeli podejrzewacie Państwo, że problem BVD aktualnie dotyczy Waszego stada lub chcecie się przed nim zabezpieczyć, jest jeszcze na to czas. Zapraszamy do kontaktu. Posiadamy:
- specjalistów z udokumentowanymi sukcesami w zwalczaniu i prewencji BVD,
- odpowiedni sprzęt,
- szczepionki,
- i najważniejsze – wypracowaną i skuteczną kompleksową metodę działania.